(ESTIMATION TIME: 7 MINUTES)
Chciałbym dokonać swego rodzaju Coming Outu w kwestii podejścia do osób trans (a może i nawet całego lgbt).
O ile zawsze byłem tolerancyjny na związki homoseksualne (może dlatego, że już w liceum miałem dobrego znajomego który był homoseksualistą), to osób transpłciowych, a nie daj Boże niebinarnych, totalnie nie mogłem zrozumieć. Nie chodzi o to, że ich prześladowałem czy szykanowałem. Nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że ich nie rozumiałem, patrzyłem jak na dziwolągów i trochę wybryki natury. Czasami także jak na kaprysy młodych osób albo po prostu jak na osoby chore. Może w jakimś stopniu niedocenione, niekochane, skrzywdzone…nie wiem…Tak czy siak – transpłciowość uważałem, że powinno się leczyć, bo była absolutnie zaprzeczeniem natury. Nie można więc powiedzieć, że ich nienawidziłem. Ale też nie można powiedzieć, że je tolerowałem…powiedzmy że było to coś pomiędzy – jakaś taka forma ucywilizowanej nienawiści.
Ale pewne wydarzenie zmieniło moje podejście o 180 stopni. I wbrew pozorom – nie była to dyskusja ze mną. Była to dyskusja której pasywnie mogłem tylko się przysłuchiwać. I myśleć.
Audycja radiowa
W niedzielę 07.11.2021 wracając samochodem ze spotkania ze znajomymi, słuchaliśmy z żoną radia TOK FM. I właśnie tego dnia prowadzona była audycja z kobietą, która rozmawiała o kwestiach związanych z transpłciowością na przykładzie własnego doświadczenia i swojej wiedzy (link do audycji na końcu wpisu). Z początku moje zainteresowanie sprowadzało się do zainteresowania jakim otacza się przybyszów z innej planety: “wow, jaki kobiecy głos! I pomyśleć, że była mężczyzną, nie do wiary….”, “ej, ciekawe jak tacy ludzie odnajdują się w sytuacjach łóżkowych skoro w głowie ktoś czuje się kobietą, ale ciało ma mężczyzny”, “nie no, ale ten głos ma fenomenalny, nigdy bym się nie połapał, gdybym nie wiedział”.
Teraz jest mi wstyd, bo widzę z perspektywy czasu jakie było to płytkie i małostkowe…ale piszę jak było*.
<wtrącenie>
*Nie chcę dodawać cukru do swojej osoby. Nie mam opinii prostaka, a jednak miewam sporadycznie zachowania prostackie. Każdemu z nas zdarza się zachować nieadekwatnie do swojego wizerunku – i to jest ok. Nie jestem prostakiem choć miewam prostackie zachowania. Czasem ktoś zachowa się źle, ale to nie oznacza, że jest zły. Pomyśl o tym następnym razem, gdy na podstawie jednej dyskusji z kolegą z pracy lub klientem zechcesz przypiąć mu taką czy inną łatkę.
</wtrącenie>
Jednak im dłużej słuchałem audycji, tym mniej w gościni widziałem “dziwoląga”, a więcej człowieka…Myślę, że kluczową kwestią był fakt, że gościni, Maja Heban, nie próbowała co chwila wciskać swojej ideologii (to by skutecznie zamknęło mnie na każdy jej argument). Zamiast tego, ona opowiadała swoją historię, wyzwania z jakimi się mierzyła od wczesnej młodości, myśli i przeżycia towarzyszące jej w okresie dojrzewania, aż wreszcie wyzwania formalne, psychiczne i finansowe na drodze do swojej korekty płci. I jej opowieść pozwoliła mi lepiej wczuć się w sytuację osób, których płeć przypisana przy urodzeniu różni się od ich tożsamości płciowej. Zacząłem dostrzegać trudną sytuację i cierpienie osób z błędnie przypisaną płcią.
Nie byłem wcześniej świadomy jak proces tranzycji jest skomplikowany, długi, kosztowny i wymagający siły mentalnej. Bo to nie jest tak, jak mi się wydawało, że idziesz, wykładasz kasę na blat, ucinają ci siusiaka i zaczynasz o sobie mówić per “byłam/poszłam” (czasami oprócz bycia prostakiem zdarza mi się też być kiepskim śmieszkiem). To jest coś znacznie poważniejszego. Najpierw liczne i drogie badaniami (krew, hormony, kariotypy) oraz długi wywiad psychologicznym – aby zweryfikować czy nie jesteś wariatem, czy nie masz guza mózgu, czy nie jesteś “podrabiańcem” ani nie podjąłeś decyzji pod wpływem impulsu. Możesz także przez wiele miesięcy lub lat być poddany tzw Testowi Realnego Życia – oznacza to, że osoba chcąca dokonać tranzycji płci musi przez jakiś czas (nawet do dwóch lat) funkcjonować w społeczeństwie jako płeć przeciwna. Czyli wyglądasz jak facet, masz męski zarost, męską budowę ciała, ale musisz mówić o sobie np: “cześć, jestem Róża”. Nie umiem sobie tego wyobrazić. Nie chcę nawet próbować wyobrazić sobie jak potwornie muszą czuć się osoby poddane takiemu testowi. Redaktorzy nazywali to brutalnie: torturami. I nie dziwię im się. Inaczej tej daleko idącej weryfikacji determinacji nazwać nie można.
Anyway – dopiero po tym teście można otrzymać leki do terapii hormonalnej oraz zbierać pieniądze na operacje – a te koszty potrafią zaczynać się od 8 000 PLN a kończyć na 500 000 PLN (zależnie od tego co jest operowane i u jak renomowanego specjalisty). I tak słuchałem, z wybałuszonymi oczami, tego co miała do opowiedzenia Maja i…przekonała mnie. A raczej powinienem powiedzieć – rozwinęła mnie. Pokazała mi inną perspektywę. Pokazała mi wyzwania i cierpienie po drugiej stronie lustra płci. Przekonała mnie nie tylko merytoryką, ale także, i to chyba najważniejsze, autentycznością jaka biła z jej ust.
I w tym miejscu mógłbym zakończyć ten wpis, ale chciałem rozprawić się z jeszcze jedną kwestią.
Wynaturzeni przebierańcy?
Otóż gdy tak zmieniało się moje podejście, to zacząłem też zastanawiać się – dlaczego ja tak bardzo nie lubiłem tych tranwestytów czy osób transpłciowych? Skąd brała się moja awersja? Jakie miałem argumenty? I chyba były to głównie 2 powody:
- Moim koronnym argumentem było zawsze “oderwanie od natury”. Że przecież zwierzęta tak nie robią i żaden gatunek tak się nie rozmnaża. A więc osoby trans są zwyczajnie niezgodne z naturą.
- Drugim argumentem był szkodliwy i niemoralny obraz przebierańców w strojach z sex-shopu, na czele Parady Równości.
I gdy tak rozmyślałem, to dostrzegłem błąd w swoim rozumowaniu. I poniżej nim się dzielę. Może kogoś przekona. A może nie.
Czy LGBT są wynaturzeni?
Kiedy myślałem o tym, że osoby trans są “oderwane od natury”, to o jakiej naturze myślałem? O tych zwierzątkach czyli małpkach, świniach, ptaszkach, kotkach? I że co – że one nie zachowują się tak i tak, a więc ludzie też tak nie powinni robić? Tylko, że żadne zwierzę nie dorównuje skomplikowaniem sieci neuronowych mózgu naszemu mózgowi? Mózg to narząd, który tylko ludzie mają rozwinięty do tak zaawansowanej formy. Żaden inny ssak nie posiada tak złożonego mózgu. Mózg określa zbiór naszych potrzeb, pragnień, cech charakteru, przetwarzania zmysłów czy zdolności (np: komunikowania się). I skoro każdy człowiek na świecie jest inny (ma inny zestaw cech charakteru itd), to czemu z tożsamością płciową miałoby być inaczej. Skoro tożsamość płciowa zachodzi w mózgu, to może też charakteryzować się różną formą jak i nasyceniem tej formy – na tej samej zasadzie co cecha osobowości np ktoś może być czujny, a inny być obsesyjnie podejrzliwy (za duże “nasycenie” czujności).
Czemu więc koncepcja tożsamości płciowej nie mogłaby być zarezerwowana tylko dla ludzi tak jak wiele rzeczy na świecie jest zarezerwowanych tylko dla ludzi – wbrew całej naturze. Ot choćby religia, koncepcja czasu, abstrakty cywilizacyjne (np spółka z o.o. jako odrębny podmiot prawny) itd – to wszystko nie jest “naturalne”. Nie ma np. plemiona małp które w niedzielę chodzi czcić swojego małpiego boga, a w poniedziałek ciśnie od 9:00 w robocie prostując banany na palmach, bo wtedy więcej dostaną na skupie.
A może “zgodnie z naturą” oznacza zgodnie z jakąś średnią statystyczną? Ale wtedy to już nawet nie chce mi się wchodzić w dyskusje. Bo to bezsensowna próba sprowadzenia wszystkich ludzi do wspólnego mianownika – odsyłam do anegdoty o amerykańskiej próbie uśrednienia wymiarów kokpitu dla pilotów myśliwców. Z 4063 pilotów ŻADEN nie zmieścił się w średnim zakresie 10 różnych pomiarów (szerokość barków, długość przedramienia itd), a przy ograniczeniu się do jedynie 3ech pomiarów ta liczba wynosiła mniej niż 3.5%. Jeśli nie było to możliwe dla 10ciu różnych pomiarów, to nie sądzę by było to możliwe ustalenie tego co “normalne” dla zestawu cech osobowości, z których identyfikacja płciowa jest jedną z nich, a których łącznie mamy…70? 100? Więcej?
Czy LGBT to dziwni przebierańcy?
Tu będzie krótko. Ruch LGBT to jedno, Osoby LGBT, to drugie. Jedno nie musi mieć wiele wspólnego z drugim tak jak kościół to jedno, a Katolicy to drugie. W ruchu LGBT są skromni i cisi ludzie, ale także znajdą się osoby szukające poklasku, próżne, przesadnie ekstrawertyczne, bez hamulców, bez kultury, bez smaku jak i po prostu głupi. Albo np: influaktywiści – taki przykład influencera, który wycierając sobie usta ideami grzeje się w świetle reflektorów i uwielbia być takim trochę “uciemiężonym bohaterem” (przykład Margot czy Maja Staśko). Stąd też warto rozgraniczyć kogo wrzucamy do jednego worka. Bo osobiście, wrzuciłbym do jednej kategorii wszystkich tych obcesowych przebierańców, influaktywistów i próżne osoby szukające poklasku, i okleił etykietą “Ch*j z nimi” (mówiłem już, że czasem bywam prostakiem, ale nie wspominałem, że także chamem). Osoby LGBT, to nie tylko oni. Oni, to nie LGBT.
Czy LGBT jest normalne?
Tak, teraz twierdzę, że tak. I cieszę się z tego. Myślę, że to w jakiś sposób mnie rozwinęło. Sprawiło, że stałem się lepszym człowiekiem. Kimś, kto pod koniec swojego życia będzie mógł spojrzeć w lustro z dumą i satysfakcją (“żyć tak by móc sobie spojrzeć w lustro” to też ciekawy temat na który planuję się spisać). Kimś, kto widział ludzi w ludziach.
I na koniec polecam każdemu przesłuchać audycji z Mają Heban: https://audycje.tokfm.pl/podcast/114031,Na-czym-polega-proces-tranzycji
Dodatkowo też zachęcam do przeczytania kilku bardzo ciekawych artykułów Mai:
https://noizz.pl/lgbt/wszystko-co-chcecie-wiedziec-o-transplciowosci-ale-boicie-sie-zapytac/fn9kefw
https://noizz.pl/lgbt/przeszlam-korekte-plci-mowie-o-tym-dla-innych-osob-transplciowych/49rr4jp
P.S. <foto poniżej>
Z całego tekstu można wyciągnąć wniosek, że najważniejsze jest poszanowanie wolności jednostki. Takie podejście da nam uniwersalną zasadę jak się zachować w sytuacjach całkowicie dla nas niezrozumiałych. Nie możemy decydować za innych i nie jesteśmy w ich butach aby wiedzieć co im jest potrzebne. Mimo próby zachowania otwartości umysłu możemy trafić na ścianę której możemy nie przeskoczyć. Wierzę, że każda wolna osoba wie najlepiej co jest dla niej najlepsze, jeżeli jej zachowanie i skutki czynów nie wpływają na Nas to nie mamy prawa jej ograniczać.
Dokładnie tak!