Menu Close

Gdzie mój dyplom “Best dad”?

(ESTIMATION TIME: 2 MINUTES)

Kończąc edukację otrzymuje się dyplom. Dowodzi on wytrwałości, zdolności przyjmowania wiedzy i wykorzystywania jej praktyce. Uprawiając triathlon, po każdym wyścigu otrzymywałem medal. Medal upamiętniał wysiłek włożony w trening i ukończenie dystansu. Będąc specjalistą od technologii, po każdym egzaminie otrzymuję certyfikat. Poświadcza on moje kompetencje i umiejętności.

A po latach trudu wychowywania dzieci jedyne co upamiętnia tą drogę, to stwierdzenie:

“jestem programistą i przedsiębiorcą. Prowadzę kilka firm, posiadam XYZ tytułów i byłem na Kilimandżaro.
Jestem także mężem i ojcem dwóch synów”

I tyle.

A gdzie mój certyfikat zarządzania stresem, zarządzania czasem, nauki cierpliwości i opanowania? 5 lat potu, łez i podważania swojego ojcostwa skwitowane krótkim: “jestem ojcem”. Nie, nie jestem ojcem dla odznaczeń. Ale tak samo jak nie startuje się w wyścigach dla medali, tak miło jest mieć pamiątkę by po latach móc spojrzeć na siebie z uznaniem. Szczególnie w tych trudniejszych chwilach.

Czytałem kiedyś o firmie, która dawała swoim pracownikom bonusy za bycie najlepszym w dowolnym poza pracowniczym aspekcie – np za osiągnięcie w LoL’u, CS’ie czy HoM&M3. Ale nie słyszałem by ktokolwiek nagradzał za bycie rodzicem. By którykolwiek pracodawca doceniał rodziców. Za ich umiejętności zarządzania stresem, zarządzania czasem i opanowanie.

Tytuł doktora nauk finalizuje 9 letni okres zdobywania edukacji i wkładu w rozwój nauki. Ten tytuł zostaje z człowiekiem na całe życie i jest społecznie respektowany. Tytuł ojcowski nie finalizuje niczego i nie kojarzy się z szacunkiem. A każdy rodzic w niemniejszym stopniu przyczynia się do rozwoju społeczeństwa co żołnierz broniący granic swojego państwa. Jedyna różnica, że żołnierz robi to tu i teraz (i przechodzi na emeryturę po 15 latach służby).

Także dla biznesu rodzic to świetny pracownik – oddany i lojalniejszy. Prędzej zniesie gorycz braku podwyżki niż zdecyduje na zmianę pracy kiedy ma na utrzymaniu dzieci. Pracowity i umiejący współpracować z innymi ludźmi lepiej niż bezdzietnik – w końcu nikt, tak jak rodzic, nie musi umieć znosić ciągłego zmieniania zdania, krzyku, harmidru i nielogicznych pretensji. Dla osoby, która zmaga się w domu z awanturą “bo ja chciałem niebieski kubek, a nie różowy, łeeeeee”, żaden brak logiki nie powoduje frustracji – w końcu widział on już wszystko i niewiele go potrafi zaskoczyć.

Tak, zdecydowanie rodzice dzieci powinni być jakoś odznaczani. Jeśli nie bonusami, to chociaż certyfikatami. Przynajmniej na etapie wychowywania dzieci do 10. roku życia. Albo przynajmniej chociaż Order Taty – w myśl, że każdy może być ojcem, ale nie każdy może być tatą*.

Może kiedyś powstanie jakaś organizacja która zrobi na tym biznes – chętnie bym zapłacić za uzyskanie takiego certyfikatu który byłby prestiżowy i dawał ekstra bonusy u pracodawców.

* Tak, mamusiek tyczy się to samo.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *