Menu Close

Dwie rzeczy niezbędne do osiągnięcia sukcesu

(ESTIMATION TIME: 8 MINUTES)

Tytuł bufoniasty i nadęty. Jakbym pozjadał wszystkie rozumy tego świata. Albo chciał coś sprzedać.

Tego pierwszego nie zrobiłem, tego drugiego nie chcę.

To skąd to przekonanie?

Z książek i doświadczeń. Obserwując swoje niepełne 34 lata życia zauważyłem regułę kiedy osiągam sukces.

A wpływają na to 2 rzeczy: Wytrwałość i Ludzie.

Wytrwałość

Odsłonię Ci się: Moje dzieciństwo naznaczyło mnie pewną przypadłością – zawsze chciałem zyskać uznanie w oczach innym. Mieć szacunek. Budzić podziw. Robić coś obok czego nie przechodzi się obojętnie. W liceum wypracowałem pewną specyficzną maskę: awanturnika-kameleona. Najpierw się wykłócałem a potem zgadzałem z większością. Czasami odwrotnie.

Dlaczego o tym wspominam?

Bo doświadczyłem tego co nie działało. Bycie w kontrze do innych i robienie sztucznego szumu dookoła siebie nie działa. Brakowało mi wiedzy i autentyczności. To może spróbować czegoś zupełnie innego? Nie wychylać się i robić swoje. I to był mój drugi okres zdobywania szacunku i uznania czyli trzymanie głowy nisko i wykonywanie poleceń.
Byłem programistą – “żołnierzem”. Tu zrób, tam napraw. Bez większego wpływu na cel.

Ale to dla mnie też nie działało. Kończyłem dni, tygodnie, miesiące i lata w braku satysfakcji z tego co robię i w jakim miejscu życia jestem. Kolejna linie kodu które nic nie wnosiły do życia mojego czy innych. Nabawiłem się chronicznej depresji. Miałem wrażenie, że każdego dnia to co robię, to robię za karę. Jakbym żył aby pracować.

Nie wiedziałem kim jestem. Programistą? PMem? Liderem? Architektem? Próbowałem różnych ról. W każdej zawodziłem. Nie tylko siebie, ale i tych którzy pokładali we mnie zaufanie płacąc mi za moją pracę. Osiągałem kolejne porażki i szukałem zmiany w swoich obowiązkach. Chodziłem po podwyżki mając nadzieję, że wspinanie się po szczeblach kariery (czyt. wyższych zarobków) spowoduje, że w końcu znajdę to czego szukam. I co gorsza w każdej nowej roli chciałem szybko widzieć efekty swoich działań. Żyjąc zewnętrznym systemem ocen (jak mnie oceniają inni) nie skupiałem się na rzeczach ważnych DLA MNIE. Za to skupiałem się na tym co daje silny i szybki feedback (awanturowanie się i pogrywanie na emocjach) lub, wprost przeciwnie, na rzeczach które oczekiwali ode mnie inni (zadania programisty). Od skrajności do skrajności. Jak to mawiał Jacek Walkiewicz: Przeciwieństwem szaleństwa jest szaleństwo.

Zrozumiałem, że aby coś osiągnąć muszę wpierw znaleźć…siebie.

Michał, jesteś facylitatorem

“Michał, jesteś facylitatorem” powiedział Grzegorz, mój pierwszy (nieformalny) mentor i osoba której wiele zawdzięczam. Pamiętam, że wtedy zupełnie się z nim nie zgodziłem. Ale po latach widzę, że przejrzał mnie na wylot. Szybciej niż sam to zrobiłem po latach psychoterapii i wielu testach psychometrycznych. Jestem facylitatorem. Kimś kto w pojedynkę niczego nie osiągnie i jest nieprzydatny. Ale potrafię zbudować zespół i zlewarować jego działania. Gdy to zrozumiałem zacząłem odważniej kreować własne otoczenie. Od biznesu po ludzi jacy mnie otaczają. To wymagało cierpliwości i wytrwałości. Bo trudno było z programisty bez kontaktów, bez klientów, bez partnerów, bez technologii (tak tak, programista był ze mnie raczej kiepski), stać się nagle przedsiębiorcą a nawet sprzedawcą.

Pamiętam, że kiedyś kiedy byłem jeszcze programistą zapytałem Grzegorza jak to jest, że on jako CEO tak świetnie w skupieniu robi mnóstwo zadań i jest taki produktywny. Odpowiedział mi wtedy: “Michał, kiedy chcesz coś osiągnąć musisz wiedzieć co jest Twoim celem. Okręt który nie wie dokąd płynie, tylko dryfuje. Czy Twoim celem jest pisanie nowych funkcjonalności aplikacji? Nie. Czy Twoim celem jest naprawianie błędów? Nie. Twoim celem jest usprawnienie biznesu klienta”.

Dzisiaj nie będąc już w roli programisty właściwie ten cel się nie zmienił. Bo moim celem nie jest otrzymanie na mailu zapytania projektowego. Nie jest nim także podpisanie kontraktu ani zakończenie projektu. Jest nim usprawnienie biznesu klienta – definiowane jako zwiększenie oszczędności lub też uproszczenie pracy. Ale jest nim także budowanie zdrowego biznesu: bez przekrętów, bez układzików i bez skupieniu wyłącznie na robieniu pieniędzy. Chcę oprócz budowania firmy budować także ludzi których spotykamy na naszej drodze. Kiedy ma się dobrze zdefiniowany cel, to łatwiej jest utrzymać skupienie i cierpliwość.

Be so good they can’t ignore you

Kiedy szukałem odpowiedzi na to jak znaleźć pracę/zawód dający mi największy “flow” trafiłem na forum “Quantified Self”. Zadałem tam pytanie (to był rok 2018), gdzie jedna z odpowiedzi naprowadziła mnie na książkę “So good they can’t ignore you“. Książka ta przekazała mi kilka ważnych myśli:

  • To earn money don’t follow your passion – to pewne uproszczenie. Chodzi o to że aby na czymś zarabiać trzeba to robić bardzo dobrze i lepiej niż inni. I w takiej sytuacji zawsze pojawia się także pasja. Czyli pasja może być także WYNIKIEM wykonywania dobrej pracy. A co w sytuacji kiedy coś nas pasjonuje, ale nie robi pieniędzy? Wtedy zostaje naszym hobby 😊
  • Znajdz to co robisz bardzo dobrze i rob to. Ciagle. Duzo. Bardzo duzo. I pozwól by to zrodziło pasję.
  • Craftwork mindset: Zamiast myśleć “co świat może dać mi” myśl “co ja mogę dać światu”

Pozostawiam to Twojemu komentarzowi, czy zgadzałem się z powyższymi tezami czy nie. Niemniej namieszały mi one ciekawie w głowie. I uświadomiły, że aby zbudować sobie kapitał zawodowy należy robić więcej i lepiej niż inni, a następnie jeszcze umiejętnie go sprzedać. A żeby mieć przestrzeń do umiejętnej sprzedaży warto automatycznie i wręcz bez wysiłku robić lepiej to co innych kosztuje sporo pracy. A to jest trudne.

Sam tytuł książki stał się niejako moim mottem: So good they can’t ignore you“.

Motto oznacza, że:

  • Bądź skupiony: nie rozpraszaj się byle porażką, skup się na tym co należy robić
  • Nie obrażaj się: nie doceniają Cię? To nieważne. Skup się by nie dać innym wyjścia do dalszego ignorowania Cię.
  • Bądź lepszy od innych, pracuj więcej niż inni: Nie oczekuj że osiągniesz swój cel łatwiej niż inni. Najprawdopodobniej będzie ciężej i trudniej niż Ci się wydaje. Ale nie poddawaj się.

W tym kontekście warta przytoczenia jest także książka Grit, która za pomocą wielu przykładów życiowych jak i laboratoryjnych przekonuje, że:

passion and perseverance > talent

Innymi słowy brak talentu można nadrobić włożoną pracą. I na ogół tak własnie się dzieje. Bardzo rzadko zdarza się by zrealizować sukces polegając na samym talencie. Niestety jest to dość powszechne i tendencyjne myślenie propagowane przez social media (np instagram): sukces sprzedażowy Michała Szafrańskiego, to fart, a Robert Karaś to złote dziecko triathlonu, który po prostu ma super geny. No cóż….sukcesy są chodliwe, a pokazywanie szarej rzeczywistości treningów czy pisania setek merytorycznych artykułów bardziej rozprasza niż pomaga.

Anyway, w swojej książce Angela Duckworth podsumowuje tytułową cechę następująco:

Grit is not only hard work. Grit is staying in love with what you do. It’s more that falling in love. It’s being loyal to it.

Na koniec przytoczę jeszcze jedną literaturę wartą uwagi: “Drive” Daniela Pinka. W dużym skrócie książka pokazuje wpływ jaki motywacja wewnętrzna wywiera na człowieka, jego skutecznośc w pracy oraz satysfakcję życia (w przeciwieństwie do przysłowiowego “kija i marchewki” czyli motywacji poprzez karę i nagrodę).

Ludzie

Odsłonię Ci się poraz drugi: w moim życiu moi rodzicie niespecjalnie mi pomagali. Pewnie dlatego, że moja matka od 4tego roku mojego życia była regularnie hospitalizowana (z czasem przez coraz dłuższy okres co doprowadziło do tego, że od 8mego roku życia zamieszkałem na stałe z ojcem). Z kolei ojciec był typem ojca nieobecnego i wymagającego: pracował całymi dniami, a gdy wracał, to słyszałem jedynie “a dlaczego nie 5?”. Pierwszy samochód kupiłem sobie sam, pierwsze mieszkanie w kredycie również. I gdzieś te moje doświadczenia zostawiły we mnie przekonanie, że w życiu muszę radzić sobie sam. Moje rodzeństwo a także wielu moich znajomych pierwsze mieszkanie dostawało w prezencie lub w spadku, a ja na wszystko musiałem pracować sam. I chętnie napisałbym tutaj, że to gdzie jestem jest zasługą tylko i wyłącznie mnie samego.

Ale byłoby to wierutną bzdurą i kłamstwem.

Wszystko co osiągnąłem zawdzięczam innym.

Żeby nie szukać daleko – Grzegorz był jedną z tych osób którym wiele zawdzięczam. Ale równie duży wpływ na mnie miał Marek – mój pierwszy klient z którym współpracuję do dzisiaj. To on mi zaufał, gdy nie miałem jeszcze wyrobionej marki i płacił pieniądze za które mogłem żyć i się rozwijać. To także dzięki niemu jestem tu gdzie jestem.

Jak mówi mądre powiedzenie: “Za każdym mężczyzną odnoszącym sukcesy zawsze stoi kobieta”. I u mnie nie jest inaczej. Moja żona z którą jesteśmy razem już 12 lat wspiera mnie w kluczowych działaniach i podtrzymuje mnie przy nadziei kiedy mi jej braknie. Sprawia, że w domu jest przytulnie i pracuje ciężej ode mnie opiekując się naszymi synami. A co gorsza nikt jej za to nie płaci, więc lubię myśleć, że każda przyniesiona przeze mnie złotówka jest w 50% jej zasługą, bo ona daje mi przestrzeń do pracowania.

No i oczywiście ludzie z którymi mam zaszczyt pracować w Developico i Akademii Aplikacji. Mówię tu nie tylko o współpracownikach i community (o którym pisałem nieco więcej w tym wpisie), ale także o wspólnikach. Z nimi wszystkimi tworzymy nie tylko jakość w pracy, ale także, a może przede wszystkim kulturę organizacji i growth mindset. Wspólnie dbamy o to, by praca miała dla nas sens i miała korzystny wpływ na to kim jesteśmy.

Firmy upadną, klienci odejdą, pieniądze się wyda, ale to co zbudujemy w nas samych zostanie z nami już na zawsze. A przy odrobinie szczęścia zostanie także przekazane dalszym pokoleniom.

Na koniec sprzedam jeszcze jednego newsa: przez pierwszy rok jeden z moich wspólników mało udzielał się w firmach. Z tego powodu mieliśmy spięcia i o mały włos a odszedłbym ze spółek. Teraz jednak wszystko wygląda inaczej, lepiej, pełniej. Nagraliśmy nawet taki podsumowujący rok 2021 odcinek w ramach podcastu Draft Rozmowy w którym…wzruszyłem się. Poważnie. Kto to widział: chłop 33 lata i szklane oczka. Anyway – polecam posłuchać, bo sporo rzeczy mimochodem powiedzieliśmy o nas samych i naszych biznesach. Pokazaliśmy także trochę od kuchni perspektywę tego jak ważni są ludzie któych spotykamy w życiu. I jak ważne jest wytrwale ich szukać.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *