(ESTIMATION TIME: 4 MINUTES)
Jesteś przedsiębiorcą?
A może budujesz startup?
A może jesteś freelancerem (ale takim prawdziwym, a nie by tylko obejść daninę dla państwa).
To z pewnością ta myśl przeszła Ci przez głowę nie raz.
POWINIENEM ZARABIAĆ WIĘCEJ
Przecież tyle robię
W końcu pracujesz po 60h w tygodniu. Albo i więcej.
Rekrutujesz, sprzedajesz, marketingujesz, działasz operacyjnie, dopinasz umowy, rozliczasz.
Dajesz zatrudnienie pracownikom i podwykonom.
Udowadniasz należycie wykonywaną prace, windykujesz zaległe płatności.
Ogarniasz budowanie networku. I swojego personal brandu.
Mało śpisz. Jesz, gdy znajdziesz przerwę między rozmową z klientem a ogarnianiem projektu.
Stres? Pfff…JESTEŚ TYTANEM ODPORNOŚCI. Badania HBR na próbie 500 liderów pokazały, że liderzy dokonują średnio 13 zmian w średnio 18-letnim życiu zawodowym (4.1 awansów,1.8 zmian obszarów specjalizacji, 3.5 zmian pracodawcy, 1.9 zmian business unitów w ramach organizacji, 2.2 zmian lokalizacji geograficznej). Każda z tych zmian jest istotnym przeżyciem i jest stresogenna. Im więcej naraz, tym gorzej. A Ty, prowadząc własną działalność, jesteś przecież człowiekiem-orkiestrą. Te 13 punktów, to zbierasz każdego roku.
Rodzina? Tak, jest. Trochę zaniedbana, ALE JA TUTAJ PRACUJĘ NA “KAPUSTĘ”!
I marzenia (moje, nie rodziny).
Niektórzy do tego dokładają bloga, wystąpienia na konferencjach.
Co bardziej zorganizowani mają hobby lub dbają o kondycję fizyczną.
Maciej kupił sobie nowy samochód
Przychodzi do mnie żona i mówi:
– “Michał, a słyszałeś, że Maciej kupił sobie nowy samochód?”
– “nie! Wow, super” (no…super….eh….dlaczego on może, a ja nie? A ja to gorszy? Co robię nie tak?)
“A jaki? (oby to było jakieś używane gów…”)
– “Nowego SUVa”
– “Ooo i jak? Zadowolony?” (eh…może chociaż coś mu nie pasuje….)
– “Nooo! Mówi, że super!”
– …. (i co ona się tak ekscytuje…ehh…)
To oczywiście tylko przykład. Czasem zamiast nowego auta pojawi się nowe mieszkanie/dom, innym razem wycieczka zagraniczna, a jeszcze innym razem sprawa dotyczy uzyskanego wyróżnienia.
Chwila słabości
Zazdrościć zdarza się każdemu. To ok mieć taką chwilę słabości. Grunt, żeby żółć nie zalała. Żeby nie pogrążyć się w marazmie. Żeby nie ściągnąć na siebie dołujących myśli. Żeby ta chwila nie stała się nurkowaniem trwającym dni, tygodnie, miesiące.
Jak wyrwać się z tego emocjonalnego wiru?
Czasem wystarczy pobiegać, innym razem zrobić coś dla siebie (relaksująca, gorąca kąpiel).
Ale czasem to za mało. Czasem trzeba zewnętrznego spojrzenia. I rozmowy. Z kimś, kto rozumie kontekst bycia przedsiębiorcą.
Zrozumieć
Ostatnio miałem właśnie taki okres lekkiego zniecierpliwienia.
Bo pamiętam, jak się czułem, gdy wystawiłem swojemu pracodawcy, PWC, fakturę na ponad 27 000 PLN. To był 2018 rok. Czułem się FATALNIE. Kasa fajna, ale satysfakcja z życia bardzo zła. Nie miałem na nic wpływu. Kopałem się z wewnętrznymi formalnościami, by wdrożyć niewielki projekt i tłumaczyłem “bezpiecznikom” dlaczego budując rozwiązanie na Azure, to nie to samo co jakbyśmy stawiali je na swoim serwerze. Jakieś stosy formularzy i połowa pól (gdy w końcu zrozumiałem ich zawiły sens) oznaczona jako “nie dotyczy”.
A dzisiaj? Fakturowaniem i windykacją już nie muszę się przejmować. Mam wspólników. Działaniem na projektach też nie. Mam współpracowników. Ale business development dalej robię. Strategię, wizję też. Uczestniczę w rekrutowaniu, w szkoleniach, udzielam się na social media. Współtworzę podcast. A kasa?
10 000 PLN netto.
Nie zarabiam najwięcej w firmie.
Czasem to boli. Tak zwyczajnie.
Ogarnąć się
Mój Mastermind. Tzn nie mój, Macieja, ale traktuję tych ludzi jak swoich biznesowych przyjaciół. Miejscem, w którym czuję się bezpiecznie. Mogę im zaufać i się otworzyć. Wyżalić się. Nigdy nie radzimy sobie, nie wolno nam. Za to dzielimy się swoimi doświadczeniami, czasem dajemy “lustro”. Ale najważniejsze jest wyciągać wnioski samodzielnie. Takie wnioski są najlepsze, bo najtrwalsze.
Na jednym z takich spotkań podzieliłem się swoimi myślami związanymi z pieniędzmi. Usłyszałem wiele ciekawych historii. To co z nich wyciągnąłem dla siebie, to:
- Cierpliwość — w biznesie to kluczowe. Początki biznesu nigdy nie są kolorowe. Szczególnie gdy się bootstrapuje. Na zyski trzeba poczekać. 2 lata stuknie nam w maju 2022. A niektórzy na pierwsze 10 000 PLN pensji z własnego biznesu czekają dłużej.
- Focus — owszem, mógłbym, gdzieś złapać chałturę. Konsultować, mentorować, machać cyfrowym młotkiem XII wieku. Ale to by mnie odciągnęło od tego co najważniejsze. Od biznesów, których mam szczęście być częścią.
- Nie ulegać FOMO — prowadzenie własnego biznesu, to przyzwolenie na utracone korzyści w postaci wysokiej pensji, stabilnej posady i braku ofert pracy na każdym kroku, od jakich nie mogłem się opędzić, gdy programowałem.
- Taka dola przedsiębiorcy — widziały gały, co brały. Chciałem być przedsiębiorcą. Z całym dobrodziejstwem inwentarza. Bez “easy mode”. Z odroczonymi w czasie benefitami i to pod warunkiem, że się uda.
Wszedłem na drogę przedsiębiorczości. I z niej nie zawrócę. Lubię ją. Uwielbiam. Kocham(?). I ta chwilowa zadyszka, to chwilowe zwątpienie, miałoby mnie z tej drogi zawrócić? Nie. Bo nie idę sam. Mam rodzinę, wspólników, współpracowników i mastermind. I oni zawsze mnie podeprą. Nieraz to robili i jeszcze nie raz to zrobią.
I właściwie, to nie mam powodów do narzekań.
Mam co jeść, mam dach nad głową, mam rodzinę.
Pracuję ze świetnymi ludźmi.
Nikt nie musiał dopominać się o wypłatę (i to pomimo COVIDu)
Jestem szczęśliwy.
Czasem potwornie zmęczony, ale szczęśliwy.
Jak to pisał mój mentor:
Minione dni nigdy nie powrócą. Jeśli wiec dzień spędzisz na smutku lub złości, to taki on już zawsze będzie.
P.S. Kto jest moim mentorem?