Menu Close

Woźnica życia

(ESTIMATION TIME: 3 MINUTES)

Czuję się jak woźnica. Siedzę na powozie którym jedzie moja żona i dwóch synów. Jedziemy w całkowitej ciemności. Ale nie możemy się zatrzymać. Musimy gnać. Inaczej dogoniłaby nas przeszłość – 2 pokoje z aneksem dla 4 osób i poczucie, że mój mental, możliwości i ambicje znacznie przewyższają miejsce w którym się znalazłem w życiu. Że to jaką drogę sam pokonałem, nie miało sensu. Dogoniłoby nas przeznaczenie jakim było kontynuowanie schedy naszych rodziców: biedy, przemocy domowej i cierpienia dzieci, którym brakowało miłości, relacji i poczucia bezpieczeństwa.
Dlatego smagam batem i lejcami powozu aby konie biegły co tchu. Jak najszybciej. Po marzenia. Po znaczenie. Po lepsze życie. Po drodze której nikt nie zna i nikt nie ustawił drogowskazów czy sygnałów ostrzegawczych “uwaga, zakręt”. O zakrętach dowiadujesz się jak już powóz wisi nad przepaścią i grunt umyka spod kół. I tak od 35 jebanych lat. Nikt nie zostawił instrukcji. Nikt nie pokazał dziecku jak żyć. A wręcz wydawałoby się niemo krzyczeli “a dasz radę trochę i moim powozić?”

Każdy z moich 6 koni pociągowych ciągnie nie tylko do przodu ale i na boki. Każdy chciałby pójść w inną stronę, a ja muszę utrzymać ich skupienie w tym samym kierunku. Firmy, ambicje, dzieci, żona, dom. Ledwo je utrzymuję. Często myślę, że już nie daję rady, ale gdybym nawet chciał puścić, to nie mogę – ręce zastygły w uchwycie i jak zaklęte nie pozwalają puścić tych cholernych lejcy. Krwawią, bolą, pieką, ale trzymają. Mi pozostaje zacisnąć zęby i jechać. Muszę. I zamiast zwalniać to ja jedynie przyspieszam. Nieprzerwanie od 5 lat. Od 5 lat w trakcie których jak mantra powtarza się sytuacja: jeszcze nie zasklepią się rany na dłoniach z poprzedniego zakrętu a już konie rwą w przeciwnym kierunku – i znowu ból, zgrzyt zębów, krew z zaciśniętych dłoni kapiąca na kolana i łzy. Jadę szybciej niż ktokolwiek inny i pokonuję zakręty lepiej niż ktokolwiek inny. Tym moim śmiesznym rozklekotanym powozikiem, który samo sobie zbiłem po tym jak rodzice ukradli z niego deski, gwoździe i koło, gdy byłem jeszcze dzieckiem.

Tak się nie da.

To jak się da?

Nie wiem.

A można nie dać?

Tak w ogóle, to wolno “nie dać”?

Gdyby nie prochy, już dawno bym odpuścił. Puścił te konie i niech biegną gdzie chcą. Wóz odłączony od napędu zacząłby zwalniać, aż w końcu by się zupełnie zatrzymał. Dookoła całkowita ciemność. Zszedłbym z powozu, i położył się na drodze znikając w ciemności. Nikt by mnie nie widział i nikt by mnie nie słyszał. Zapadłbym się w bezkresną ciszę, mrok…i ogarnąłby mnie spokój, przyjemność i cholerna duma z siebie – bo nikt mi znany nie przejechał tyle co ja, w takim tempie jak ja, i nie pokonał takich zakrętów jak ja. Właściwie to mogę śmiało przyznać, że czuję się spełniony. I bardzo zmęczony. Pokonałem kawał drogi w iście mistrzowskim stylu. Zrobiłem to co wielu się nie udawało. Niczym skoczek narciarski, który ląduje telemarkiem w miejscu, gdzie wszyscy co próbowali połamali sobie nogi. To może czas na przerwę? Byłoby miło. Tylko jak ta przerwa by miała wyglądać? I jak odczarować te dłonie co lejc nie chcą puścić. Jak odzyskać konie, które rozbiegłyby się we wszystkie strony świata? Nie wiem. To jest chyba to zaklęcie, którymi je zaczarowano. “Nie wiem”. “Nie wiem” zaczarowało mi dłonie. Nie mam antidotum na “Nie wiem” więc muszę jechać. To przerażające. Bo nic nie wiem. Ani to jak długo mam jechać, ani to jak szybko jechać, ani nawet to gdzie jechać. Nic nie wiem.
Może gdzieś dojadę, może się rozbiję, a może ktoś w końcu odczaruje mi dłonie.

Jeśli doczytałeś do tego momentu – nie dopytuj jak się czuję. Czuję się dobrze. Przyspawano mi do twarzy lekko zawadiacki grymas i uśmiech mówiący “jest ok, nie przejmuj się, jak kot zawsze spadam na 4 łapy”. Jednak ten tekst nie jest ku mojemu wyżaleniu się. Jest on dla 20-paro letniego Michała, który pyta:
“uda mi się? Ale jak? Mojemu wehikułowi brakuje koła, desek i gwoździ. Nie wiem co robić. Tak bardzo się boję.”
– “znajdziesz je sobie i ruszysz. Uda Ci się. Będziesz się bał i będziesz działał” – odpowiedział los.

Related Posts

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *